Fragment na grudzień

niedziela, 23 grudnia 2012

Bardzo rad jestem, że teraz więcej osób dowiedziało się o moim blogu. O jego względnie większej popularności świadczą statystyki. Korzystając więc z dobrej koniunktury, przedstawiam wam ułamek tekstu powieści, jaką rozważałem napisać - ze względu na prace nad innym tekstem, zaniechałem dalszego pisania.

Ciechocinek, pierwsze dni lipca 2011

Samochód wleczący się przez polną, piaszczystą drogę, zaczynającą się tuż za supermarketem, zwalniał. Spod maski zaczął kłębić się szary dym. Brudna, porysowana karoseria, ledwo trzymające się opon felgi dopełniały ten żenujący obraz. Było jasne, że ten stary, zardzewiały grat długo nie pociągnie, rozleci się na czyiś oczach.
Po chwili odmówił posłuszeństwa i stanął, zagrzebując się w suchym piasku.Próby napierania na pedał gazu nie przyniosły żadnego skutku. Kang Chun Hei nerwowo uderzyła o kierownicę i wysiadła, głośno trzaskając drzwiami. Ubrana w czarny, służbowy żakiet z trudem znosiła kujawskie lato, suche i skąpiące opadów. Jej blada, porcelanowa skóra sprawiała wrażenie, jak by ogóle nie przyjmowała słońca. W jej kraju opalenizna była oznaką ciężkiej pracy fizycznej w słońcu.
Kobieta otworzyła maskę. Tumany gęstego pyłu wzbiły się w powietrze. To nie wróżyło niczego dobrego. Widok mrowia różnych układów, mechanizmów, urządzeń kryjących się podeń wprawił ją w zakłopotanie. Nie dość, że jej umiejętności jazdy samochodem pozostawiały wiele do życzenia, to jeszcze musiała bawić się w mechanika. “To nie ma sensu - pomyślała Chun Hei. - Ugrzęzłam na dobre, dopóki ktoś po mnie nie przyjedzie.”
Słuszne były podejrzenia o kryzys finansowy w Ambasadzie. Nie stać jej było na kupno nawet używanego, aczkolwiek nadającego się do użytku samochodu. A Korea Północna to taki dostatni kraj!
Na wyświetlaczu archaicznej komórki w spisie kontaktów znalazła pozycję “Kerad Kotarkiewicz”. Był to człowiek tajnie Ambasadzie oddany, mieszkający w Ciechocinku, entuzjasta filozofii Dżucze. Prowadził firmę zajmującą się montażem telewizji kablowej i satelitarnej. Chun Hei miała do niego zadzwonić, w razie ewentualnych nieprzewidzianych komplikacji.
Kobietę minął rowerzysta, który odwrócił jej wzrok od ekranu komórki. Przejechał kilka metrów, by już po chwili się zatrzymać, odwrócić i zarzucić rower na piach.
- Mamy problem, co? - zapytał, przyjmując kokieteryjny uśmiech. - Może pomóc?
Widok kobiety bezradnie przyglądającej się dymiącemu aucie z pewnością wyzwolił w jego samczym ciele testosteron i chęć zademonstrowania swoich umiejętności.
Mimo swojej szlachetnej, lecz nie krępej postawy, szerokich, ale wychudzonych ramion był silny. Rysy twarzy ostre, niczym wyciosane z kamienia. Modnie ostrzyżony, noszący kilkudniowy zarost. Ubrany był, w przeciwieństwie do Koreanki stosownie do pory roku: biała koszulka na ramiączka, szorty w kolorze khaki, japonki - trochę idiotyczne obuwie do jazdy na rowerze.
Mimo tego pierwiastka niezwykłości jaki nosił w sobie, był normalnym mężczyzną. Sprawiał wrażenie wyjątkowo zadbanego (choć mogło się wydawać - wcale o siebie nie dbał). Jego potęgą była młodość.
- Niepotrzebnie pan się fatyguje. Sama sobie poradzę. - odpowiedziała Chun Hei, starając się w ogóle na niego nie patrzeć. Coś w nim ją odrzucało. Nawet nie wiedziała co, być może sam fakt bycia mężczyzną. Taka była natura północnokoreańskich kobiet, wstydliwa i skryta.
Chociaż, Kang Chun Hei przebywała w środowisku dyplomatycznym, gdzie rola kobiety nie była aż tak marginalizowana i zawężana do roli matki i żony, zajmującej się gospodarstwem domowym.
- A gdzie to się tak pięknie polskiego nauczyło? - Głos mężczyzny zanosił się ironią i sprośnością. Mijając ją, podszedł do przedniej maski samochodu. Jeszcze raz rzucił uśmiech i pochylił się nad dymiącymi rurami.
Koreankę coraz bardziej irytowała jego sztuczna szarmancja i śmiałość. A przede wszystkim, sama obecność. Wytyczne były jasne: należy ograniczyć kontakt z nieznanymi, niezaufanymi ludźmi.
Ale te same wytyczne wspominały także o wyjątkowych sytuacjach i ich środkach zaradczych. Można je było zastosować...
Chun Hei stanęła za mężczyzną. Wyciągnęła z wewnętrznej kieszeni żakietu rewolwer. Bardzo stary, szary nalot pokrywał jego powierzchnię.
Czy zamierzała zastrzelić natręta? Niezupełnie, wywołałoby to zbyt wiele zamieszania. Po prostu zamachnęła się kolbą w jego głowę. Mężczyzna zdołał się wcześniej odwrócić, ale nie powstrzymał ogłuszającego ciosu. W mig osunął się na ziemię.
Koreanka wrzuciła nieprzytomnego wraz z jego środkiem transportu do rowu biegnącego przy ulicy, by upozorować wypadek.

Dwa liryki

piątek, 7 grudnia 2012


I

Witaj! Przynosisz parę piór kolejnych,
Droga towarzyszko, do moich lotni?
Przyczep je, proszę, pieczęcią wdzięczności,
Którą się wiecznie będziemy wymieniać.

Dzięki tobie skrzydła w pełni rozwinę,
Zdolne są już do lotów, zdrowe, krzepkie;
A pamiętasz? jeszcze niedawno, tylko
Dwie kości boleśnie z barków wyrosłe,
Przebijały skórę; tył krwią plamiły,
Niczym szpryca bezmyślnie wyjmowana.

Spokojnie, nie spotka cię los Dedala,
Który woskiem łączył pióra, nie sercem;
Wzniesiemy się razem, w jednym kierunku,
Hiberboreje poziome - niebo: cel. 

Ja teraz mogę wszystkiego dokonać:
Skinieniem ręki oderwać od ziemi
Ciała, by posiadły możliwość lotu;
Stąpnięciem burzyć ludzkie ściany nieszczęść,
Grodzące uciechy i nadzieje jutra. 

Nie czujesz gruntu pod stopami swymi,
Lewitujesz w szklistym, powietrznym puchu;
Naucz się latać, wkrótce wyruszamy,
Wprawiaj się w atmosferze kroki stawiać.
Nieziemskie gleby, nieziemskie ruchy są
W krainie, którą pierwsi odkryjemy!

II

Wznosimy się w słońca pełni, w kobalcie
Tła, przez meandry szlaków chmur słoniowych;
Łaskawe wzbijają nas w górę wiatry - 
Posłańcy rodem z wyższych sfer niebieskich.

Jasność horyzontu przeradza się w cień;
Słońce - poświatą, nie daje światła nam:
Ono dla ziemian, my tylko pielgrzymi,
Poszukujący skarbca dusz wiecznego. 

Gwiazdy - latarnie, przewodniczki nasze,
Łaskawie wskazują drogę przez chaos.

Stajemy przed niebios złocistą bramą,
Rozwiera się wolno -- zwijamy skrzydła. 

Incydent

sobota, 24 listopada 2012

Ludzie, nie przesadzajcie... Nie zarzucajcie mi niczego, nie wiedząc nic o moim stanie. Wystarczy milczeć, nic więcej nie oczekuję.
Byłbym panem tego świata, gdyby nie pewne ograniczenia, o których wiecie (mniej lub więcej). Nie chodzi o to, że czegoś nie chcę zrobić, tylko że czegoś nie mogę, skoro przede mną pojawia się mur nie do przekroczenia. Moja chęć i wola jest silna, ale niedostatecznie silna, aby pokonać "barierę niemożliwości".
Wolę zostać w miejscu, niż podejmować się nonsensownej próby przekroczenia muru. Wolę nie zyskać żadnego doświadczenia, niż zyskać doświadczenie uderzenia głową w twarde cegły.
Nie ma żadnego porównania między waszym życiem, a moim życiem, przynajmniej w tej materii. Nie można waszymi kategoriami myślenia przewidywać moich prawidłowych zachowań, reakcji.

P.S.: Dzisiaj 6 rocznica Złotego Roku. Całkiem o tym zapomniałem.

Libertynizm? Będzie czas...

poniedziałek, 5 listopada 2012

Czym się w życiu kierować? Instynktami, żądzami - jak zwierzę, istota wobec człowieka ułomna? To nie jest nas godne. Lepiej już powiedzieć, że to przez nasz świadomy akt woli decydujemy się żyć nie opierając się naszej wewnętrznej naturze. A jeszcze lepiej, czemuż nie walczyć z naszymi popędami, które sami uważamy za szkodliwe? Czemu nie żyć z brzemieniem, walczyć z nim, ale jednak wygrywać? Życie, kruche i nietrwałe, wobec wieczności, jaka nas czeka, to tylko ułamek ułamka. To krótki okres. Toteż, nie służy hedonizmowi. Często dziwiłem się średniowiecznym ascetom, słupnikom, skąd biorą siłę, aby wytrwać? Poprzez silną wolę, ale także niesamowity akt odwagi - nie każdy jest w stanie poświęcić hedonistyczne perspektywy życia dla umartwiania się, albo też po prostu nieugiętego dążenia do bycia człowiekiem, jakim sobie założył. A co najważniejsze, dopiero z ingerencją Boga wszystko staje się łatwe...

Ocet Siedmiu Złodziei

niedziela, 19 sierpnia 2012

Towarzyszu
To dryjakiew
Na ich dżumę
Polować czas

Dziób masz kruczy
Oczy czarne
Jak węgliki
W świetle luny

Mór w powietrzu
Żywość trupów
Ocet płynie
Przy ich ciałach

Krew ich tkanek
Ja i ty pij
By być lepszym
Od złodziei

Manifest i wakacje

piątek, 29 czerwca 2012

Ostatnie dni tzw. Trójmiesiąca (kwiecień, maj, czerwiec) były burzliwe, jak nigdy w moim życiu. Wszystko ułożyło się jednak po mojej myśli, uważam się więc za szczęśliwego. 

Uczestniczę od niedawna w działaniach wolontariatu. Pomagam w prowadzeniu zajęć informatycznych dla seniorów (Uniwersytetu Aktywnych w Ciechocinku, będącego uniwersytetem III - wieku). Dlaczego? By wyjść, chociażby częściowo, z mojego socjofobicznego cienia, by realizować potrzebę niesienia pomocy, by zdobyć wykształcenie. Z moich działań wynika jeszcze jedna rzecz, przewyższająca wszystkie. To wdzięczność od ludzi, którym bezinteresownie pomogłem. 
Ja, wolontariusz, jestem świadomy, że ten kurs nie rozwikłał wszelkich meandrów i tajemnic komputera przed uczestnikami, ale oswoił ich z nim, pokazał, że warto eksperymentować, zrobić coś samemu. Ci ludzie są na dobrej drodze, bo chcą się uczyć, chcą się dokształcać; tkwi w nich ogromna siła, jakiej my, młodzi, często nie mamy. 
Ostatnie zajęcia tego roku, były dla mnie prawdziwie wzruszającym doświadczeniem. Takich ciepłych słów, pochodzących prosto z serca, nie słyszałem nigdy. To jest dla mnie najlepsza nagroda! 

Życzę wszystkim miłych wakacji. Ja sam zajmę się akwarelą, popchnę w dal progres pisania "Wyspy Ra'scin". Będę  dużo czytał i regenerował swoje siły na kolejny rok. Pragnę żyć w ciągłym działaniu, by nie żałować później straconego czasu...

"Dzika Afryka" - akwarela 

Non omnis moriar

czwartek, 28 czerwca 2012


Koniec czerwca, blisko trzy miesiące bez żadnego śladu na tym blogu. W Internecie tak mało aktywna osoba może zostać szybko uznana za "zmarłą". Zapomniała o tym, że jej wypociny czyta grono osób, czekających niecierpliwie na więcej i więcej... Ostatecznie ci są zawiedzeni.
Ja jednak nigdy nie umrę. Internet stał się integralną częścią mojego bytu. Co z tego, że porzuciłem projekty takie jak "Sześć stóp pod wodą", czy "Wyspa Ra'sin"? Moje istnienie w sieci jest stałe, jestem w, jeśli nie jednym, to drugim miejscu. Zawsze można się ze mną skontaktować, nawet jeśli by to miała być Julka Hawke, albo Miranda Milgrave, z którymi chciałbym wyjaśnić pewne kwestie, ale nie mogę, bo ślad po nich zaginął.
Zawsze interesuje mnie dalszy obrót spraw dawnych lat. Chciałbym, aby świadectwo różnych okresów mojego życia zostało gdzieś utrwalone, bym po latach mógł dostrzec swoje błędy, odkrywać siebie na nowo.

Partnerstwo Wschodnie podczas polskiej prezydencji

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Polska prezydencja w Radzie Unii Europejskiej dobiegła końca 31 grudnia. Czy dla państwa, które zainicjowało Partnerstwo Wschodnie (nie licząc Szwecji), oraz któremu szczególnie w UE zależy na zacieśnianiu stosunków ze wschodem (1185 km granicy z państwami nieunijnymi), był to czas dobrze wykorzystany? Z punktu widzenia laika, tudzież przeciętnego obywatela, który o prezydencji dowiadywał się zmainstreamowych mediów, można uznać, że nie. Zabrakło bowiem bardzo głośnego, kontrowersyjnego wydarzenia, które rewolucjonizowało by istniejący porządek. Albo, co gorsze, skandalu. Nie dziwmy się - takie są po prostu media - to nie hieny, ale drapieżniki, polujące na co lepsze kąski.

To jest nadal burdel...

środa, 28 marca 2012

Narzekanie na demoralizację młodych ludzi nie wywodzi się jedynie ze skąpych przesłanek osób, które tylko powierzchownie mają z nimi kontakt. To zjawisko istnieje naprawdę - na wielką skalę. Któż może więcej wiedzieć niż ja, kończący w tym roku 17 lat, absolwent "prestiżowego" Gimnazjum im. Polskich Olimpijczyków w Ciechocinku?
Szkoła ta, z mojego doświadczenia, to wylęgarnia patologi. Pierwszoklasiści żyją w przeświadczeniu, że gimnazjum to jest osiągnięcie pewnego poziomu dorosłości - jest więc masowe przyzwolenie na palenie tytoniu, alkohol, często narkotyki (i seks). Dzieci (tak, to są właśnie dzieci!) odbierają sobie młodość, czas beztroski. Zanika ciekawość świata, ambicje, wzrasta ignorancja, bunt. Szerzy się przemoc, dla niektórych słabszych psychicznie jednostek szkoła to horror, wydawałoby się, niekończący się. Często bowiem nie pomagają interwencje rodziców. Nauczyciele zachowują się opieszale i często widzą problem tam, gdzie nie trzeba.

Poniższy opis można przypisać niemal każdemu polskiemu gimnazjum, ale bazowałem na obserwacjach i doświadczeniach z tego ciechocińskiego. Źli ludzie, jeszcze bardziej źli nauczyciele. 

Nie będę szerzył nienawiści

Usunąłem poprzedni post. Dopiero kiedy emocje opadły, zreflektowałem się, jak żałosne były moje słowa. Propagowałem bowiem rzecz, która nie jest zgodna z moim światopoglądem - nienawiść. Są na tym świecie ludzie, którym życzył bym jak najgorszego - łącznie ze śmiercią, ale już tego nie robię. A co więcej, wybaczam im. Przynajmniej w tym mogę być od nich lepszy. 
Może do tego nakłoniły mnie tegoroczne rekolekcje? Od dziecka na nie przychodzę. Są zwiastunem wiosny, nadchodzących świąt... 

Pamięć

czwartek, 9 lutego 2012

Pamiętasz?

Ten pierwszy oddech po przebudzeniu.
Na szczycie wieży niewiele było widać,
pobieżnie przeczytane księgi nie pouczyły.

A potem światło, powidoki słońca,
wiotkość mięśni, mętlik umysłu.
Bezbronność - w rękach drewno,
jedyna broń dawniejszego bohatera.

Pamiętasz? Ironio losu:

Majowe, rześkie powietrze,
zieleń i dźwięki flutni.
Idziesz - napotykasz miasto,
niedostępne, niegościnne.

Wyspa jest kontynentem,
na drugim jej krańcu - pogoda skrajna,
wywołana gadami.

"Aż żal wyruszać dalej!"
A więc zostań tu, miast ratować świat, rwij rzepę!

"Gdyż jesteś młoda..."

sobota, 4 lutego 2012

Nie masz na świecie żadnej pewnej rzeczy,
Próżno tu człowiek ma co mieć na pieczy.
Zacność, uroda, moc, pieniądze, sława,
Wszystko to minie jako polna trawa;
Przytoczony powyżej fragment fraszki O żywocie ludzkim autorstwa Jana Kochanowskiego jest, mimo dzielących nas od śmierci autora pięciu wieków, nadal aktualny. Jaki musiał być geniusz artystów renesansu, którzy do do dzisiaj inspirują i zachwycają ludzi!

W świetle tego przytoczonego utworu dostrzegłem pewną przestrogę i pouczenie dla nas, ludzi XXI wieku. Przeraża mnie wizerunek człowieka kreowany nie tylko w mediach , ale w całym społeczeństwie: obraz idealny.W reklamach asortymentu firm odzieżowych lansuje się młodość, urodę, hedonistyczny, lekki tryb  życia. Bezmyślność. Na młodych nakłada się presję: chcesz być modny, chcesz być akceptowany - musisz to mieć, musisz to kupić! 

Jak myślicie, skąd coraz więcej operacji plastycznych: wstrzykiwania sobie pod skórę jadu kiełbasianego, silikonu i tym podobnych? To widoki sztucznie wyretuszowanych modelek rodzą u kobiet kompleksy. Towarzyszą nam wszędzie, począwszy od okładki magazynu o modzie, na reklamie prezerwatyw skończywszy. Te kobiety pragną być jak one, nieświadome faktu, iż pojęcie 'piękna', które im wpojono, jest patologiczne.
Dyskryminuje to tych, których natura nie obdarzyła wystarczającym wdziękiem. Odbiera się im poczucie własnej wartości, pewność. Próbują się dostosować. To całkowicie zasłania zainteresowanie duchowymi wartościami życia, które są ważne, bo nas kształtują i pozwalają zrozumieć, iż życie w materialnym płaszczu jakim jest ciało, to tylko pewna część wędrówki naszej duszy...

Nie należy zapominać, iż młodość i wdzięk przemija, a życie nie jest wieczne! Czy ze świadomością, że za pięć wiosen spoczniesz sześć stóp pod ziemią uczestniczył byś z chęcią w tym wyścigu? Wyścigu o 'zacność, urodę, moc, pieniądze, sławę'? 

Pielęgnujcie swe ogrody, ale nie zapominajcie, że są ważniejsze rzeczy. 

Ofiary

niedziela, 22 stycznia 2012

Dlaczego zabierają nam naszą Oazę?
Dlaczego niszczą stały porządek?
To, co łączyło miliardy,
teraz zamilknie.

Świat ucichnie, a „wielcy" tego świata,
pławić się będą w korycie satysfakcji.

***
Nie możemy dopuścić do wprowadzenia w życie założeń ACTA. Wejdź i dowiedz się więcej. Zareaguj. Buntuj się.