Masy się na Niego wypinają...

sobota, 31 grudnia 2011

Shylwchestherh
Słońce - zwiastun mrozu - dumnie dzisiaj spoglądało na ziemski padół.  Ulice były niedrożne. Zupełnie jak sklepy. Dziewczynki stojące przy stoisku alkoholowym zastanawiały się w milczeniu po czym chcą dzisiejszej nocy rzygać.
Mimo postępującej pauperyzacji części społeczeństwa bezsensowna konsumpcja nadal rośnie. Ludzie przywiązują coraz większą wagę pieniądzom. 
Jak ja bym chciał czasami, abyśmy cofnęli się do czasów PRL'u, gdzie, chociaż ludziom źle się żyło, to potrafili być szczęśliwi. Potrafili cieszyć się z najmniejszych rzeczy. Panowała względna równość, i niezbyt duża rozpiętość zarobkowa.
Dlaczego tak pieję nienawiścią tylko dlatego, że ktoś lepiej zarabia i mu się w życiu lepiej powodzi? Bo żal mi tych ludzi, którzy nie posiadają, a chcieli by. Każdy zasługuje na szczęście w życiu. Każdemu powinno dać się szansę. 
Tyle że nie w kapitalizmie. To system korzystny, ale dla nielicznych. Może dlatego społeczeństwo się od niego odwraca?

Ex-Perment 1

sobota, 10 grudnia 2011

Miło mi jest ogłosić premierę mojego mini albumu pod tytułem Ex-Perment 1. Jest to pierwsze kompletne wydanie od czasów Session:2009. Album można pobrać na Last.fm, a także słuchać na Youtube. Linki znajdują się na dole posta.
Być może album ukaże się wersja na fizycznym nośniku (własnym sumptem).

Utwory są inspirowane muzyką industrialną oraz ambientem. Oddałem w nich także swoje własne, charakterystyczne elementy. Ścieżka druga i trzecia są improwizowane.

Tak, czy inaczej, lista utworów prezentuje się następująco:
  1. Trans-formacja (1:44)
  2. Ex-Perment (7:26)
  3. Art Industrie (4:14)


Prezentacja okładek ma się następująco:
Ex-Perment 1 (digital)
Ex-Perment 1 (physical)































Last.fm:

Free MP3s on Last.fm

Youtube:
Link
 

David Bowie - Low

piątek, 9 września 2011

Przyznam, że to prawdziwy zaszczyt recenzować tą płytę. Po raz pierwszy, przesłuchałem ją w październiku 2010 roku, i aż pół roku zajęło mi dojrzewanie do napisania recenzji. "Low" Davida Bowiego został wydany w 1977 roku, jako pierwsza część słynnej "Trylogii Berlińskiej". Po umiarkowanie udanych ekscesach w Stanach Zjednoczonych artysta przeniósł się do Berlina Zachodniego, miejsca rozdartego Zimną Wojną. Te doświadczenia nadały albumowi nieco politycznego akcentu w postaci utworów Warszawa i Weeping Wall. 
Kwintesencją płyty jest jej prostota. Utwory umieszczone na pierwszej stronie LP nie trwają dłużej niż 3 minuty, oparte są na prostych gitarowych riffach, ciepłych, "kwaśnych" syntezatorach i tandetnym basie rodem z 8-bitowców. Po części to zasługa współtwórcy albumu Briana Eno (który jest muzykiem ambientowym i progresywnym), ale i widać tu wpływy samego Davida, który wcześniej również zaskakiwał nas swoją prostą, ale jakże inteligentną muzyką.
Low jest uznawany za kamień milowy dla twórczości Davida Bowiego, a także za inspirację dla wielu innych zespołów, także dla mnie. Jest dowodem jego genialności - nie wszystkim muzykom gwałtowne zmiany wizerunku, stylu muzycznego, nie zawsze wychodziły na dobre - z Davidem jest inaczej.

Yarknin.

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Internet stał sięmiejsce, gdzie bardzo trudno ukryć swoją tożsamość. Portale społecznościowe, lokalizatory adresu IP, wyszukiwarki osób - zawsze znajdziemy tam dane, które mogą nas zdemaskować. Często zakładamy konta na różnych stronach, wypełniamy ankiety, bierzemy udział w konkursach, nie zastanawiając się nawet, dokąd trafiają te dane, i kto ma w nie wgląd.
Do czego zmierzam? Nie dawno na portalu zapytaj.onet.pl zdemaskowano Yarknin - nabijaczkę punktów (za każdy udział w ankiecie, sondzie otrzymuje się punkty), rzekomo mieszkającej w Wlk. Brytanii. Okazało się, iż podszywa się pod nią inny użytkownik, nieudolnie starający się o względy moderatora. Wystarczyła czujność użytkowników... i śledztwo gotowe. Co ciekawe, przeprowadzone rzetelnie i z dbałością o szczegóły. Tylko czytać.

Detektyw Tha'n Aythum...

niedziela, 21 sierpnia 2011

Tymczasem zacząłem pracę nad pobocznym projektem - opowieścią kryminalno - przygodową, o nazwie "Wyspa Ra'scin". Jak sami widzicie, pisanie powieści wolno mi idzie, a chciałbym jakoś rozwijać swój kunszt literacki - stąd pisanie tego opowiadania.
Bardzo pragnąłbym rozwinąć i skończyć ten projekt, o ile wena i czas mi pozwolą. Właśnie zaczynam naukę w nowej szkole - liceum, a to oznacza jeszcze więcej wytężonej nauki, wysiłku, stresu...
Być może pisanie pozwoli mi jakoś odetchnąć od codzienności. Wyspa Ra'scin to oaza spokoju, ale nie zawsze.


Losy detektywa można przeczytać na tym blogu.

Od czegoś trzeba zacząć...

czwartek, 21 lipca 2011

Ten blog nie miał być takim, jaki teraz widzicie. Chciałem wreszcie móc wypowiadać się w sprawach, które mnie interesują, bez narażenia na zdemaskowanie. Skoro jednak sygnuję tego bloga własnym nazwiskiem, trudno pisać, mając świadomość, iż może go przeczytać... każdy, kto mnie zna.
O niektórych rzeczach nie mam (prawie) zielonego pojęcia, ale jednak pogląd na nie wyrobiony. Tak jest na przykład, z polityką. Kto chciałby na blogu artystycznym (który swoją różnorodnością wygląda jak śmietnik) czytać agitki czy polemiki Prawo i Sprawiedliwość versus Sojusz Lewicy Demokratycznej?
Od czegoś jednak trzeba zacząć.

W twoich żyłach krąży nasienie

wtorek, 17 maja 2011


Wytaczasz jej tyle, krąży w żyłach 

Nabrałeś w usta, teraz przełykaj
Nie moja wina, upadłeś nisko
By pić tę posokę, słoną, śliską! 

Pragnę transfuzji, krąży w żyłach
Zajmij się igłą, już nie przełykaj
Nabijaj wolno, jak białe wino:
Przebij migdałki, zalej wszystko! 

Experymenty' socyologiczne' w Gymnasium*

piątek, 6 maja 2011

Podobno ludzie dzielą się na głupich i mądrych. Wysunął bym tu jeszcze więcej podziałów. Pamiętam, jak jeszcze podczas pierwszego roku nauki w gimnazjum (lata 2008/2009) fantazjowałem, i zaproponowałem kilka klas, na które dzieliliby się uczniowie. To było spowodowane nienawiścią do tego miejsca. Tym, że kompletnie zrujnowało moją psychikę.  
Będąc obecnie dojrzalszym zacząłem analizować i baczniej obserwować stosunki międzyludzkie panujące w naszym "ukochanym" Gimnazjum. Analogicznie do poprzedniego akapitu, ludzie w gimnazjum dzielą się na błaznów, quasi-błaznów i całą resztę.
Błazny to grupa ludzi, których obecność nie wróży niczego dobrego. Wywołują hałas i zamieszanie. Mają nieodpartą chęć popisania się przed innymi. Aby to osiągnąć, uciekają się do przemocy.
Druga z kolei grupa, to istne hieny - quasi błazny. Ci wyżsi są dla nich inspiracją. Z reguły nie mają namieszane w głowie, ale przymykają oko na ich działania, a często popierają je, jednak tylko w ich obecności.
Inne podziały również występują. Można by do moich obserwacji zaadaptować schemat obiegu węgla w przyrodzie, albo łańcuchy troficzne. Gdyby tylko moje ambicje zawodowe sięgały do socjologii...

*transkrypcja: apostrof (') oznacza wydłużenie samogłoski (experymentyy, socyologicznee)

Rozdział pilotażowy "List do towarzysza", czesć I

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

 Pracując nad tym rozdziałem wylałem w niego wiele potu i łez (i kilka kropel krwi). Jest to część pierwsza. Impulsem do pisania była właśnie ta piosenka. Publikuję wersję wygodną do czytania, którą można także pobrać bądź wydrukować, klikając na link.

      Miasto Siedmiu Bram leżało około 2,5 tysiąca kilometrów od Bieguna Północnego. Były więc takie dni, gdzie zamarzający deszcz zamieniał miasto w lodowisko. A śnieg, zalegający na dość wąskich uliczkach sięgał po pas. Wtedy rzeczywistość zamieniała się w koszmar. Mieszkańcom brakowało werwy, energii. Miotali się we wszystkie strony z łopatami i workami soli w rękach niczym kukły pozbawione duszy.
Po uliczkach i zaułkach Entrady wolno było jeździć wyłącznie samochodami ratunkowymi. Potrzeba szybkiego przemieszczania się w obrębie miasta bez kontaktu z mrozem spowodowała, że na początku XX. wieku zaczęto wprowadzać w życie pionierski projekt budowy metra - podziemnego kompleksu. Wówczas kujoni stanowili wielonarodowościową i dość zróżnicowaną grupę, w której mieszały się temperamenty, światopoglądy, wizje. To właśnie dlatego Metro Entradzkie było tak wyjątkowe. Wybudowano w nim centrum handlowe, kawiarnie serwujące gorącą czekoladę, nocne kluby. Zamontowano instalacje grzewcze i potężne oświetlenie, które sprawiało, że choć na chwile mogliśmy się poczuć jak u Was. Ponadto kujoni zadbali, aby mogli z niego korzystać wszyscy, nie tylko prawdziwi awalończycy1, co spodobało się całemu społeczeństwu.
Metro czyniło mnie kimś innym. Podczas każdego przejazdu, dzień w dzień, dochodziłem do wniosków, które gdzie indziej uznał bym za oczywiste. W przedziale panował przygnębiający widok: mrowie ludzi, wszyscy sfrustrowani swoim ciężkim życiem. Widać to było po ich bladych, zmęczonych twarzach. Wtem przypominałem sobie: - Flores, przecież ty też jesteś szarakiem...
O godzinie piątej rano moja nocna zmiana dobiegła końca. Wyczerpany, ale jakże uradowany wizją szybkiego snu wtłoczyłem się do najbliższej stacji metra przy Placu Antoniego Handlaa. Nazwany tak został na cześć założyciela Scuba's Home. W 2001 roku schedę po nim przejął Edwin, jego wnuk, mający także przydomek Wielki Mistrz. W Entradzie uważany był za postać enigmatyczną, gdyż rzadko pojawiał się na inspekcjach, często wyręczając się sztabem swych ludzi.
W samym przedziale, mimo wczesnej godziny, panował ogromny tłok. Musiałem stać, gdyż wszystkie miejsca siedzące zostały wcześniej zajęte. W pewnym momencie ktoś tknął mnie zaczepnie po plecach. Jakież było moje zaskoczenie, gdy ujrzałem za sobą swoją dawną przyjaciółkę z czasów licealnych, Amandę von Kuckenhein. Była to dość krucha i drobna istotka o szczupłej i zgrabnej sylwetce. Miała długie kruczoczarne włosy z opadającą na czoło prostą grzywką. Czarował jej niezwykle wysoki i aksamitny głos.
Pochodziła z niemieckiej rodziny szlacheckiej o blondińskich tradycjach. Jej rodzice byli prawdziwymi magnatami entradzkiego przemysłu, bogaczami zamieszkującymi wspaniałą rezydencję przy IV Bramie. Miała możliwość kształcenia się, podjęcia dobrej pracy... została jednak prostytutką. Już od wczesnych licealnych lat wykazywała zainteresowanie męską częścią klasy. Uwodziła wszystkich, zaś szczególną słabością pałała do mnie. Za każdym razem odrzucałem te zaloty z myślą, iż nie warto zaczynać kolejnego przelotnego związku.
- Horsz’een! - wykrzyknęła rzucając mi się w ramiona. Potem wtuliła się czulę w moją pierś. - Nie widzieliśmy się szmat czasu! Myślałam... myślałam, że już dawno wyjechałeś.
- Miło cię widzieć, Amando. Ale wiedz, że nawet tego nie zamierzałem. Tu jest moja ojczyzna, mój dom. Chociażby nie wiem co, nie opuszczę jej. I tak nie miałbym dokąd - powiedziałem z lekkim, aczkolwiek przygnębiającym uśmiechem.
Amanda poderwała nagle głowę i spojrzała mi prosto w oczy. Wreszcie mogłem wyswobodzić się z jej krępującego uścisku. Jej biała niczym alabaster twarz i karminowe usta zawsze promieniowały radością, lecz nie teraz. Czyżby moja patetyczna wypowiedź zrobiła na niej aż tak duże wrażenie?
- Horsz’een... Przecież wiesz, jak cię tutaj traktują - westchnęła. - Znalazłeś sobie chociaż jakąś pracę?
Ziewnąłem, ukazując tym gestem lekkie znużenie i bezsens rozmowy. Po chwili jednak odpowiedziałem:
- Jestem recepcjonistą w “Pensjonacie pod Trzecią Bramą”. Zarabiam tysiąc złotych awalońskich miesięcznie.
- To widać - powiedziała Amanda obejmując moją postać wzrokiem. - Gdybyś przychodził do nas na Mittagessen2, nie byłbyś taki wychudzony. Moi rodzice zawsze chcieli cię poznać, a ty nigdy nie dałeś się zaprosić.
Jedyną rzeczą, z której nie zostałem odarty po Wielkich Reformach była godność. Nie znosiłem sytuacji, w których okazywano mi litość. Gdy przyjmowałem oferowaną pomoc (co czyniłem rzadko), czułem się jak pasożyt.
- Zmieńmy temat. Za chwilę wysiadam, a chciałbym się jeszcze czegoś dowiedzieć o twojej pracy. Słyszałem, że wstąpiłaś do Kółka różańcowego, i pracujesz w Hooker’s Manor3.
- To prawda - odparła przytakując głową. - Nudziło mnie bycie blondi. Niektórzy mówią, że to dzieje się zbyt szybko. Zmieniam organizacje jak rękawiczki. Ale powiedz, Horsz'een, czy ja wyglądam na zwykłą kurwę?!
- Nie - zaprzeczyłem szybko. - Trochę mnie to tylko szokuje. Nie miej mi tego za złe...
Nagle coś wstrząsnęło całym przedziałem. Amanda zachwiała się i wpadła na mnie, ratując się przed upadkiem. Z tak małej, dzielącej nas odległości, doskonale czułem oszałamiającą woń jej perfum. Używała niezwykle intensywnej mieszanki o słodkim, eterycznym zapachu miodu i cytrusów.
Dopiero teraz spostrzegłem, że spod jej czarnego płaszcza wystawał fragment skąpej koronkowej koszuli nocnej. Biedaczka, w pośpiechu nie zdążyła założyć niczego innego.
- Przepraszam. To przez te zepsute wagony. Powinni je już dawno wymienić.
- Może to jakiś samobójca rzucił się na tory? - skwitowałem.
Takie rzeczy naprawdę się zdarzały. Karmiona propagandą Amanda nie mogła o tym wiedzieć. Żyła w odgórnie wykreowanym świecie, który był iluzją. Zrozumiałe więc było, że moje słowa potraktowała jako żart.
Całe szczęście, kolej metra zatrzymała się na pożądanej przeze mnie stacji.
- Muszę wysiadać. Mam nadzieję, że jeszcze się kiedyś spotkamy. Na razie! - Musnąłem ustami obydwa jej policzki, jak to robią na pożegnanie awalończycy, szczególnie bardzo sobie znani.
- Oczywiście, wiesz gdzie mnie szukać. Do zobaczenia! – żegnała się podekscytowana, gdy zmierzałem do wyjścia.
Nad peronem wisiała jaskrawo podświetlona tabliczka z napisem: Słoneczna, V Brama. To właśnie przy tej ulicy, w jednej z wielu kamienic, mieściła się moja kawalerka.
Wchodząc do klatki schodowej, przypomniałem sobie o gościu, który tam przebywał. W moim lokum (nie po raz pierwszy) nocowałem Borysa Kalenkowa, żołnierza stacjonującego w Zawalonje, rosyjskiej bazie wojskowej, umieszczonej na wschód od Entrady.

1prawdziwi awalończycy - członkowie organizacji awalońskich uważając siebie za wyższych i lepszych ludzi, stosowali właśnie to określenie
2Mittagessen (niem.) - obiad
3Hooker’s Manor (ang.) - „Dwór Prostytutek“, nazwa jednego z domów publicznych w Entradzie

Wszystko się sprawdza, jak bym był jakimś prorokiem...

środa, 13 kwietnia 2011

Już trzy lata temu, w felietonie Kościół to, czy burdel?! rozpaczałem nad brakiem sensu rekolekcji, i nad niedojrzałym zachowaniem młodzieży (do której należę!). Niestety, pod tym względem nic się nie zmieniło, a nawet pogorszyło.

Przyznam, że tamten artykuł aż pluł nienawiścią do moich rówieśników, gimnazjalistów. Obecnie zdystansowałem się nieco od takich poglądów. Nie zmienia to faktu, iż szczeniackie zachowania nadal są dla mnie nie do zaakceptowania.

Tegoroczne rekolekcje zepsuły po pierwsze: egzaminy, a po drugie: pogoda, która nie zwiastowała wiosny, jak to miało przez kolejne lata (2006-10). Nic z nich nie wyniosłem, mimo że się starałem. 

W świecie pełnym inspiracji

piątek, 11 marca 2011

Po kilku miesiącach nieobecności - oto jestem! Nie oznacza to, że że zupełnie zapomniałem o blogu - nie miałem po prostu weny twórczej, a nie chciałbym go zapychać treściami podrzędnej jakości.
Już od dłuższego okresu zaczynam pisanie mojej nowej powieści "Kroniki Awalońskie: Horsz'een Flores". Akcja tej polityczno-obyczajowej książki rozgrywa się w państwie awalońskim - Entradzie, Mieście Siedmu Bram, położonym na wyspie Nowa Ziemia. Tutejsze społeczeństwo jest podzielone na kasty, tak zwane "organizacje awalońskie" które wzajemnie ze sobą walczą i spierają. A niezrzeszonych ("szaraków") dyskryminują i odsuwają od życia publicznego. Takim człowiekiem jest Horsz'een Flores. Przez reżim organizacji Scuba's Home (która kontroluje wszystko, a szczególnie aquaparki) nie może studiować. Pracuje jako recepcjonista w luksusowym "Pensjonacie pod Trzecią Bramą", jednak i z taką posadą ledwo wiąże koniec z końcem. Do czasu, kiedy w pensjonacie zjawiają się tajemniczy goście...
Być może uda mi się zamieścić na łamach bloga rozdział pilotażowy.