Mój świat

czwartek, 20 czerwca 2013

Czułem zapach świeżo zakupionego dziennika, który bez mojej wiedzy zdawał się rozsiewać w świat swoje słuszne idee...

Szedłem dzisiaj, przedpołudniem, ulicą Braci Raczyńskich. Jest to, szczególnie o wczesnej porze dnia, ulica mało ruchliwa, z nikłym ruchem samochodowym. Znajdują się na niej same stare, w większości nieużytkowane budynki: neoromański Pałac X., zwany niegdyś "Łazienki II", opuszczone dawne Miejskie Centrum Kultury, dalej -- spalona Willa "Andrzejówka, zaś na końcu ulicy gruntownie wyremontowana i rozszerzona o dodatkowy budynek Willa Y., która zaczerpnęła swoją nazwę od pierwszej polskiej dynastii. 
Po zachodniej stronie, od skrętu w ulicę św. Brata Alberta, rozpoczyna się działka obejmująca kiedyś dawne sanatorium "Julianówka". Teraz po tym budynku niewiele zostało, tę olbrzymią połać terenu podbiły sobie (oby wiecznie) rośliny. Gęsto rosną, sprawiają wrażenie nieprzebytej pradawnej puszczy.

Nie można było oprzeć się wrażeniu, iż stoi się na krańcu dwóch różnych światów.

Po jednej stronie ludzka cywilizacja, żywioł opanowany i kontrolowany przez człowieka, w postaci przystrzyżonych trawników, równiutko przyciętych żywopłotów, dobranych krzyżówek egzotycznych (dla tej szerokości geograficznej) kwiatów.
Po drugiej kaskady różnych ziół, wypuszczających to drobne kwiaty koloru żółtego, fioletowego, to jakieś widełki quasi-skrzypowe, to liście ostrzegające: nie dotykaj mnie! to wysoka i stara topola, o "owłosionej" kolejnymi błyszczącymi liśćmi korze, akacje, kłaniające się do przechodnia, który  wszystko, co tu widzi, musi albo podziwiać, albo ignorować.

Ludzkość i natura są to dwaj skłóceni ze sobą ogrodnicy. 

Natura stosuje dobór naturalny, nie dałaby szans na przetrwanie delikatnemu kwiatuszkowi, który szybko by usechł. Skoro promuje najsilniejsze rośliny, mnożące się intensywnie na każdym skrawku gleby, można twierdzić, iż jest słuszna w swoim postępowaniu. Są jeszcze ludzie, którzy się zachwycają tym zagajnikiem, chcą wejść w jego głąb, odciąć się od rzeczywistości choć na chwilę.
Ludzkość dba o słabsze rośliny, daje im szansę na przetrwanie w niesprzyjających warunkach. Za tę troskę, kwiaty pięknie rozkwitają, wabią zapachem, intensywnym kolorem.

Kto ma rację?

Natura i ludzkość swoją działalność mają umotywowaną dobrym celom, choć są różne. Powinniśmy jednakowoż z tych różnic wyciągnąć kilka wniosków, tyczących się naszego życia.
Homo sapiens, jako "gatunek wybrany", jako jedyny, mający zdolność gruntownego przetwarzania rzeczywistości, powinien szanować naturę, swoją matkę. Wszak bez natury jesteśmy skazani na śmierć. Ona nas żywi, my nią oddychamy, przenikamy jej tchnieniem.
Ale jako istoty na najwyższym poziomie, odrzućmy zasadę doboru naturalnego. Powinniśmy wspierać każdą, nawet słabą jednostkę. Słabości tej często się nie wybiera, jest ona od nas niezależna. To dopiero czyni nas panami tej planety.