Dwa liryki

piątek, 7 grudnia 2012


I

Witaj! Przynosisz parę piór kolejnych,
Droga towarzyszko, do moich lotni?
Przyczep je, proszę, pieczęcią wdzięczności,
Którą się wiecznie będziemy wymieniać.

Dzięki tobie skrzydła w pełni rozwinę,
Zdolne są już do lotów, zdrowe, krzepkie;
A pamiętasz? jeszcze niedawno, tylko
Dwie kości boleśnie z barków wyrosłe,
Przebijały skórę; tył krwią plamiły,
Niczym szpryca bezmyślnie wyjmowana.

Spokojnie, nie spotka cię los Dedala,
Który woskiem łączył pióra, nie sercem;
Wzniesiemy się razem, w jednym kierunku,
Hiberboreje poziome - niebo: cel. 

Ja teraz mogę wszystkiego dokonać:
Skinieniem ręki oderwać od ziemi
Ciała, by posiadły możliwość lotu;
Stąpnięciem burzyć ludzkie ściany nieszczęść,
Grodzące uciechy i nadzieje jutra. 

Nie czujesz gruntu pod stopami swymi,
Lewitujesz w szklistym, powietrznym puchu;
Naucz się latać, wkrótce wyruszamy,
Wprawiaj się w atmosferze kroki stawiać.
Nieziemskie gleby, nieziemskie ruchy są
W krainie, którą pierwsi odkryjemy!

II

Wznosimy się w słońca pełni, w kobalcie
Tła, przez meandry szlaków chmur słoniowych;
Łaskawe wzbijają nas w górę wiatry - 
Posłańcy rodem z wyższych sfer niebieskich.

Jasność horyzontu przeradza się w cień;
Słońce - poświatą, nie daje światła nam:
Ono dla ziemian, my tylko pielgrzymi,
Poszukujący skarbca dusz wiecznego. 

Gwiazdy - latarnie, przewodniczki nasze,
Łaskawie wskazują drogę przez chaos.

Stajemy przed niebios złocistą bramą,
Rozwiera się wolno -- zwijamy skrzydła. 

0 komentarze:

Prześlij komentarz