Koniec czerwca, blisko trzy miesiące bez żadnego śladu na tym blogu. W Internecie tak mało aktywna osoba może zostać szybko uznana za "zmarłą". Zapomniała o tym, że jej wypociny czyta grono osób, czekających niecierpliwie na więcej i więcej... Ostatecznie ci są zawiedzeni.
Ja jednak nigdy nie umrę. Internet stał się integralną częścią mojego bytu. Co z tego, że porzuciłem projekty takie jak "Sześć stóp pod wodą", czy "Wyspa Ra'sin"? Moje istnienie w sieci jest stałe, jestem w, jeśli nie jednym, to drugim miejscu. Zawsze można się ze mną skontaktować, nawet jeśli by to miała być Julka Hawke, albo Miranda Milgrave, z którymi chciałbym wyjaśnić pewne kwestie, ale nie mogę, bo ślad po nich zaginął.
Zawsze interesuje mnie dalszy obrót spraw dawnych lat. Chciałbym, aby świadectwo różnych okresów mojego życia zostało gdzieś utrwalone, bym po latach mógł dostrzec swoje błędy, odkrywać siebie na nowo.
0 komentarze:
Prześlij komentarz