Przypadki Avalońskie: Narodziny Potwora z Zatoki

wtorek, 5 stycznia 2010

Opowiadanie biorące udział w konkursie traktującym o uzależnieniach. Życzcie mi powodzenia!

Przypadki avalońskie: Narodziny Potwora z Zatoki


Młody, bo siedemnastoletni David Karpaan wielbił żeglugę - jak to nazywał - swą prowizoryczną, drewnianą łodzią. Rzecz jasna, mógł to robić tylko pod nieobecność ojca, Martina - Dona Mafii Zvitka'. Był on człowiekiem niezwykle ostrożnym, a przy tym upartym jak osioł, nieznoszącym żadnego zachwiania ustalonego przezeń porządku – bezpieczeństwo syna stawiał więc bezwzględnie na pierwszym miejscu.
Wczesnym wieczorem, gdy słońce nieznacznie wtopiło się w horyzont, nadając niebu niezwykłą, pomarańczowo-złotą barwę, postanowił wybrać się na krótki ”rejs”. Wypłynąwszy z rodzinnej wysepki, mieszczącej siedzibę Mafii Zvitka', skierował się w okolice południowo-wschodnich wybrzeży Wyspy Ra’scin, otoczonych zewsząd gęstym borem. Odległości, jakie dzieliły obydwie wyspy były znikome i nie stanowiło to wysiłku dla dosyć silnego i rosłego Davida. To, jaką świetną kondycję posiadał, nawet go samego dziwiło.
W wolne i pogodne dni, miał zwyczaj zaszywania się ze swoim zdemoralizowanym towarzystwem w melinie na obrzeżach miasta Vaska'. Zawsze zaopatrzony był w alkohol z najwyższej półki, który oprócz samego faktu bycia alkoholem, dobrze smakował. Częstował chętnie przyjaciół, a oni mu nigdy nie odmawiali. Szczególnie narkotyków.
Coś jednak sprawiło, że diametralnie się zmienił. Że już nigdy nie sięgnął po jakąkolwiek używkę, wyrywając się raptownie z dziwnych sideł uzależnienia. I wydarzyło się to tego samego dnia, w tej właśnie chwili, kiedy  przepłynął właśnie większą część drogi i nic nie wskazywało na rychłą zmianę...

 ***

Nagle do jego uszu dobiegł stłumiony wrzask, który po chwili ucichł na dobre. David odwrócił się przestraszony - nieopodal, w przybrzeżnych zaroślach, wyglądających jak namorzyny, ujrzał małą, drewnianą łódź, równie prosto skonstruowaną, co jego. Był całkowicie pewien, że stamtąd dochodził niepokojący głos.
W myślach nasunął mu się natychmiast dylemat - zapomnieć i ruszać dalej, czy rozejrzeć się i sprawdzić, czy wszystko w porządku? Jego odwaga i awanturniczy styl życia nie pozwalały mu ulec napięciu, jakie się w nim powoli kłębiło. Mimo wielkiego ryzyka niebezpieczeństwa, zaczął płynąć do spokojnie dryfującej na tafli wody łodzi.
Kiedy tylko metry dzieliły Davida od rozwiązania tajemnicy, jego oczom ukazał się zatrważający widok, bowiem w łódce ktoś się znajdował. Leżał w niej mężczyzna, prawdopodobnie członek Scuba's Home (miał na sobie granatowo-czarny kombinezon do nurkowania). Cały był podrapany i poszarpany, tuż pod klatką piersiową widniała krwawiąca, rozległa rana, prawa noga zaś tkwiła w dziurze na dnie łódki. Mężczyzna raptownie zwrócił swą głowę w kierunku chłopaka, co sprawiło, że ten zastygł w bezruchu.
— Co  tu robisz chłopcze?! Uciekaj, wynoś się z tąd, dla mnie nie ma już ratunku! — zagrzmiał donośnym szeptem, na wydobycie z siebie normalnego głosu brakowało mu sił. — Nie masz pojęcia co... co może ci grozić. Uciekaj! — dodał, akcentując dokładnie każdą sylabę.
— Ale ja... — David zaczął przerażony.
— Jeśli ci życie miłe! — wymówił resztkami sił, wymierzając na młodego Karpaana' czymś w rodzaju małej wyrzutni harpunów - kuszy. Tym ostatecznym gestem chciał, aby Karpaan spełnił jego żądanie.
Chłopak musiał ulec jego naciskom, wszak gdyby się sprzeciwił, utracił by życie. Kiwnął powoli głową, po czym ostrożnie sięgnął po wiosło, odwrócił się i zanurzył je w morskiej wodzie. Wykonawszy te czynności bardzo szybko i sprawnie, odpłynął. Dopiero, gdy oddalił się na miarę bezpieczną odległość, miał odwagę obejrzeć się za siebie. Łodzi nie było!
— To nie możliwe! — powiedział sam do siebie i przetarł oczy. Bezskutecznie.

 ***

Od tego dnia, Davida Karpaana' nie widziano już w melinie pod miastem Vaaska'. Nie zachowywał się już tak niedojrzale, jak wcześniej.  Może wreszcie zrozumiał swój błąd, że nadużywając alkoholu i narkotyków niszczył i samego siebie, i swoje otoczenie? Jeżeli ten dziwny incydent w tym pomógł, to jak najwięcej takich!
To nie był jednak koniec kłopotów. Prawdziwe kaprysy Fatum miały zacząć się już niedługo... kiedy to na wyspę przybył Edwin Handla’, Wielki Mistrz organizacji Scuba's Home...

Creative Commons License
This work is licensed under a Creative Commons Attribution 3.0 Unported License.

0 komentarze:

Prześlij komentarz