Iko czwarty wraz ze swoim azjatyckim towarzyszem...

niedziela, 31 stycznia 2010

-1-


Iko Czwarty wraz ze swoim azjatyckim towarzyszem Kim Hye Sungiem siedział przy jednym ze stolików „Baru, restauracji i kawiarenki pod Drugą Bramą”.
Miejsce to, tak samo jak ulice, świeciło pustkami. Ich obecność przyciągała wzrok starego łysiejącego barmana, który z braku innych zajęć polerował kieliszki, czekające tylko na wypełnienie się ostrą, pobudzającą zmysły Malarką Ce.
Tymże specyficznym alkoholem upijali się zarówno miejscowi, jak i przybysze. Już jeden kieliszek rozgrzewał do czerwoności, co w klimacie subpolarnym było na wagę złota. Bynajmniej „Bar, restauracja i kawiarenka pod Drugą Bramą” nie był „jakąś tam” pijacką speluną. Wręcz przeciwnie – gościł w swych progach nie jednego inteligenta, polityka czy inną osobistość, a występy miejscowej śpiewaczki – Lady Guby – znał cały światek avaloński.

Stary d z i a d u s, jakby nie mógł gapić się w te swoje durne kieliszki, pomyślał Iko.
Gdy wstał i zbliżył się do lady, stary barman zląkł się i wzdrygnął, wydając z siebie stłumiony krzyk. Iko nie zwrócił na to najmniejszej uwagi, wyciągnął tylko z kieszeni złożoną na pół kartkę i rozwinął ją.
Widniał na niej portret młodego i bardzo postawnego mężczyzny. Twarz, niczym wyciosaną z kamienia charakteryzowały wydatne kości policzkowe (zupełnie jak u Kim Hye-Sunga). Gabarytami przypominał goryla.
- Czy wie Pan, gdzie może przebywać ten człowiek? – zapytał Iko, podsuwając fotografię staremu barmanowi. Ten przebrnął po niej kątem oka, spojrzał na Iko z niepewnym wyrazem twarzy i odrzekł:
- N-nie, p-proszę pana…
Zapadła grobowa cisza, co jakiś czas przerywana głośnym mlaśnięciem, czy siorbnięciem Lee Hye Sunga, pożywiającego się Kim chi…

Iko źle to rozegrał. Zamiast spokojnie się przedstawić, powiedzieć, że jest się z Xori i wyjaśnić powód w jakim poszukuje Krzysztofa M. (tak bowiem nazywał się mężczyzna ze zdjęcia), przeszedł do sedna, a na dodatek wzbudził u barmana przesadny wręcz lęk i niechęć.
Wzdychnął z bólem i wrócił na swoje miejsce z bezradnie spuszczonymi ramionami.

Zbiegiem okoliczności do środka „Baru, restauracji i kawiarenki pod Drugą Bramą” wkroczył Krzysztof. Zbliżył się ślimaczym tempem do starego barmana i zamienił z nim kilka słów. Co za szczęście! Iko przyglądał się tej całej sytuacji ze skupieniem, chociaż nie było to po nim widać.
- Wrócę z towarem nieco później, wiesz, muszę zaprowadzić do bazy jakiegoś ruska. Laszlo mi kazał – usłyszał.
Stary barman kiwnął lekko głową. Na jego twarzy widniało zakłopotanie. Starał się całą sprawę ukryć, niestety Iko był już co do niego uprzedzony…
Krzysztof wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi. Działo się to w tak krótkim czasie, że dopiero po chwili do Ika doszło to, co się wokół niego dzieje:
- Hye Sung, on tu był, rozumiesz? Idziemy! – gorączkował, szturchając swego towarzysza łokciem. Czuł narastające napięcie. Serce waliło mu jak szalone.
Niewzruszony zaistniałą sytuacją Kim Hye Sung przełknął porcję „cuchnącej” (takim mianem określił ją Iko) kapusty i zwróciwszy się do swego towarzysza z pretensjonalnym grymasem mruknął:
- Nie skończyłem – i wrócił do swojej jakże zajmującej czynności.
- CO?! – wykrztusił Iko zrywając się z błyszczącego brązowego krzesła. – Mamy szansę wyrwać się z tego zadupia, a ty… a ty tłumaczysz się tą śmierdzącą b a r b e l u c h ą ?! – Teraz już wyraźnie czuł pulsowanie krwi napływającej do żył. – Zawsze wiedziałem, że ci Koreańczycy z połu…
- Nie obrażaj mnie! – warknął Hye Sung wstawszy od stołu. – Ja nie jestem z Hanguk*. Moją ojczyzną jest Choson*! Jasne? –odrzekł, grożąc Ikowi palcem.
- Jasne… - mruknął tamten i rzucił na stolik stuzłotowy banknot.
————————————
* - obie nazwy znaczą to samo — Korea. Z tym, że pierwszej wersji używają Koreańczycy z południa, a drugiej z północy.

M a t e u s z M a l i n o w s k i

0 komentarze:

Prześlij komentarz