Pół roku minęło...

piątek, 15 stycznia 2010

Niegdyś na swoim starym blogu pisałem:
1 czerwca postanowiłem założyć swój pamiętnik.Nie jest to wbrew pozorom różowa książka zamknięta na kłódkę, pełna brokatowych rysunków, i napisów.Jest to w stu procentach dojrzały dziennik.Zamieszczam tam nie tylko sprawozdania i przemyślenia dnia codziennego ale także wcześniejsze myśli.Dlaczego?Chciałbym zachować przeszłość na papierze, dlatego iż jak wiadomo, nie każdy człowiek ma tak wielką pamięć.Po za tym lubię często wracać do przeżytych chwil, z dumą (bądź ze zdziwieniem) patrzeć na to co kiedyś robiłem.
Minęło gdzieś z pół roku, odkąd założyłem swój dziennik. Opisałem około 69 dni, nie licząc mniejszych i większych przerw, jak i braku czasu. Zapisałem "tylko" 5/6 kartek zeszytu.
I mówiąc szczerze, całkowicie straciłem chęć na pisanie takich rzeczy. Widocznie pojąłem, że w swoich wspomnieniach chcę zatrzymać wyłącznie rzeczy pozytywne, a reszty się wyprzeć: opisywałem bowiem tylko to, co nigdy nie powinno wywoływać we mnie bólu. Nie chodzi mi tutaj o nostalgię. Nostalgia to wyjątkowe uczucie, bo jako jedyne jest niezaspokajalne - wszak czasu nie cofniesz...
Wracając do tematu: nie mogłem aż tak koloryzować swego życia, nie mogłem siebie codziennie oszukiwać - dlatego uważam ten projekt i przedsięwzięcie za jak najbardziej zamknięte.Myślę, że ten niesforny dziennik zamyka najdziwaczniejszy rozdział mojego życia, pełen błądzenia i odkrywania świata na nowo.