Ostatnie dni tzw. Trójmiesiąca (kwiecień, maj, czerwiec) były burzliwe, jak nigdy w moim życiu. Wszystko ułożyło się jednak po mojej myśli, uważam się więc za szczęśliwego.
Uczestniczę od niedawna w działaniach wolontariatu. Pomagam w prowadzeniu zajęć informatycznych dla seniorów (Uniwersytetu Aktywnych w Ciechocinku, będącego uniwersytetem III - wieku). Dlaczego? By wyjść, chociażby częściowo, z mojego socjofobicznego cienia, by realizować potrzebę niesienia pomocy, by zdobyć wykształcenie. Z moich działań wynika jeszcze jedna rzecz, przewyższająca wszystkie. To wdzięczność od ludzi, którym bezinteresownie pomogłem.
Ja, wolontariusz, jestem świadomy, że ten kurs nie rozwikłał wszelkich meandrów i tajemnic komputera przed uczestnikami, ale oswoił ich z nim, pokazał, że warto eksperymentować, zrobić coś samemu. Ci ludzie są na dobrej drodze, bo chcą się uczyć, chcą się dokształcać; tkwi w nich ogromna siła, jakiej my, młodzi, często nie mamy.
Ostatnie zajęcia tego roku, były dla mnie prawdziwie wzruszającym doświadczeniem. Takich ciepłych słów, pochodzących prosto z serca, nie słyszałem nigdy. To jest dla mnie najlepsza nagroda!