Spokój, ale głód w sercu.
Na dole jest miasto, w wietrze błyszczą się jak brokat latarnie. To pas złotego brokatu, od lewej do prawej.
Wyżej jest niebo, ale tam prawie pusto. Nie ma wstęgi srebrnego pyłu, widzę tylko kilka jasnych okruchów.
Niedługo powracamy do epoki, gdzie znowu będziemy dzielić wspólny Księżyc. Rozdzieleni.
Przychodzi
(bo jestem tego pewny) wkrótce po tym czas, gdzie nie będziemy musieli
patrzeć się w górę. Będziemy patrzeć na siebie i dzielić się palcem u
ręki.
I, powiem nieskromnie, spoczniemy jak Tristan i Izolda.