- Skoro pozwoliłeś mi zjeść tego banana, możesz mi przez ten czas opowiedzieć, jak tutaj tobie było.
Uśmiechnąłem się już na samą myśl o tamtych chwilach. W tym miejscu.
- Uznają mnie za szalonego, ale...
On pod nosem również się uśmiechnął, szkicując jednocześnie na twarzy wyraz skupienia nad czynnością ściągania skórki z owocu.
- To jest moje wyśnione miejsce. - Zauważyłem, że jego uśmiech stał się nawet prowokująco ironiczny. - I nie ma w tym ani cienia przesady. Długo mógłbym opowiadać, ale teraz chciałbym cię przedewszystkiem przekonać. Toteż posłuchaj: W moim umyśle nieustannie przebywa jakiś inny świat, który ja sobie buduję i który kontempluję. Czasem go spisuję, aby ładna powieść z niego powstała. Ale jakże trudno mi pisać, kiedy nie mam czegoś przed oczami! To tak jak z malarstwem. Początkujący musi mieć przed sobą to jabłko...
- Lub banana... - wtrącił.
- Lub banana. A potem nabiera się takiej wprawy i wyobraźni przestrzenno-fizycznej, że model - w dużym skrócie - nie zawsze jest koniecznie potrzebny. Pisarz, tak jak malarz, nie może się zamykać w rzeczywistości wewnętrznej. Musi czerpać z rzeczywistości zewnętrznej, a nawet abstrakcja z niej czerpie.
- Mądrze mieć takie swoje miejsce bezpieczeństwa, ale nie można w nim zbyt długo przebywać. Bo z czasem duszno się robi - trafnie podsumował.
- No tak. Dużo jest takich podwójności we mnie. Znasz mnie dość dobrze. Najwięcej zaś znasz mnie prawdziwego. Mnie bez żadnej maski. Bo przecież ja wtedy jestem nie tylko najprawdziwszy, ale i najprostszy. Wtedy jestem dopiero wolny. Wolny przez to, że wszystko, co widzę, jest miłością.
- Mądrze mieć takie swoje miejsce bezpieczeństwa, ale nie można w nim zbyt długo przebywać. Bo z czasem duszno się robi - trafnie podsumował.
- No tak. Dużo jest takich podwójności we mnie. Znasz mnie dość dobrze. Najwięcej zaś znasz mnie prawdziwego. Mnie bez żadnej maski. Bo przecież ja wtedy jestem nie tylko najprawdziwszy, ale i najprostszy. Wtedy jestem dopiero wolny. Wolny przez to, że wszystko, co widzę, jest miłością.