Wszędzie było ciemno. Po plebani rozchodził się gorzki aromat cnoty i ubóstwa, który, przedostając się przez nozdrza, trafiał do ludzkich serc i żołądków, wywołując mdłości. Parafianie nie przywykli do takich woni. Wchodzili jeden po drugim przez kręte schody do salki mieszczącej się na drugim piętrze. W umysłach - burza, w ustach - suchość. I myśl, z jakim monstrum przyjdzie im się zmierzyć.
Byli poganami.
Gdy weszli do wnętrza salki parafialnej, ujrzeli...
- Jest 17:15. Wszystkie anioły odeszły - odparł jeden z przybyłych zerkając z boku na zegarek.
Przed nimi stała zaś Prawda.
Subskrybuj:
Posty (Atom)